22 października 2017

Kim jestem i dlaczego warto czytac mojego bloga

Mam na imię Ola. Przynajmniej tu, bo na codzień ludzie nazywają mnie różnie: Aleksandra, Alex, Alessandra, Aleks, Alexa albo Ale. Jak komu wygodniej. Niektórych wersji nie lubię, a na inne nie reaguję i trzeba wołać dwa razy. Ale dla siebie i dla rodziny jestem Ola, więc zostańmy przy tym.

Jestem z Piły. Większość ludzi mieszkających w zachodniej Polsce powie: Piła? Tamtędy się jedzie nad morze. Innym skojarzy się to z piosenką Piłem w spale, spalem w Pile. Kto lubi polskie komedie przypomni sobie, że w Testosteronie była niechlubna Ola z Pily. Jak dodam, że kiedys grałam na gitarze w kościele, to pewnie strzelę sobie w kolano, ale tak, jestem Ola z Piły.

Moi rodzice, jak na tamte czasy, byli niestandardową parą: mama jest Polką, tata Belgiem. Trochę nietypowym, bo niemieckojęzycznym. Dzięki nim wychowałam się dwujęzycznie, co (znów) jak na tamte czasy było w Pile czymś wyjątkowym. Dziś takich rodzin jest jak grzybów w lesie, ale ja jako dziecko wielokrotnie byłam proszona: Powiedz coś po niemiecku! Jako, że z jednej strony jestem przebojowa, ale z drugiej dość wstydliwa i niechętna do przechwałek, czasem wstydziłam się, że mam innego tatę niż pozostałe dzieci. Nigdy nie wiedziałam też co powiedzieć po tym niemiecku. Jak było za proste to mówili: To też umiem. Jak zbyt skomplikowane to tracili zainteresowanie i znów się wstydzilam. Jednak dziś wiem, że miałam ogromne szczęście, bo fakt, że od małego mówiłam w dwóch językach wielokrotnie pomógł mi w dorosłym życiu, wplynął na wybór studiów, a nawet i rozwój zainteresowań – zrobiłam dodatkowy dyplom z lingwistyki i póki co mówię w siedmiu językach.

Dziś mieszkam w Portugalii i to wyłącznie o niej chciałam początkowo pisać, pomimo tego, że panuje szał na Lizbonę i zdjęcia zółtych tramwajów są na każdym podróżniczym blogu. Ja jednak chciałam się dzielić tym, jak się tu żyje, jacy są ludzie, jakie realia oraz jak łatwo lub trudno jest się przystosować do zycia tu komuś, kto żył wcześniej w innych europejskich państwach. Jednak moja przyjaciółka, która kibicowała mi gdziekolwiek mieszkałam i cokolwiek robiłam, a która dziś nazywa się Królowa Słowa i jest, moim zdaniem, największym specem od social media w Polsce, przekonała mnie, że powinnam odkurzyć też inne wspomnienia, o których już dawno chcialam pisać, ale nigdy nie znalazłam dobrego momentu. Po co? A po to, że moze ktoś, jak ja kilka lat temu, będzie się zastanawiał, co zrobić z życiem, jak i jakie wybrać studia, jak dostać pracę marzeń, czy warto rzucać wszystko i wyjeżdzać za przygodą, czy lepiej płynąć z prądem, czy pod prąd… Być może moje historie zachęcą do próbowania, być może uchronią przed błędami, a może będą po prostu dobrymi tekstami do pośmiania się i przeczytania czegoś interesującego o miejscach, daniach, czy historii państw, w których mieszkałam. Mam nadzieję, że każdy znajdzie tu coś ciekawego dla siebie. Będzie dużo o Portugalii, którą odkrywam każdego dnia; będzie o Paryżu, który skradł moje serce na zawsze; o Niemczech, w których nigdy nie chciałam mieszkać, a gdy przyszedł czas wyjazdu płakałam jak bóbr; będzie o podróżach, jedzeniu, DYI i wszystkim tym, co dla mnie ważne.

Zaczynam dziś z Wami interesującą przygodę! Zapraszam do lektury J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czy język ojczysty to tylko stan umysłu?

Z okazji Międzynarodowego Dnia Języka Ojczystego chciałam się dziś podzielić z Wami moimi zagwostkami na temat języka polskiego i języków ...